Muszę w końcu to powiedzieć - za miesiąc zostanę teściową, mam nadzieję że nie taką jak w kawałach i koszmarnych snach. A co się z tym wiąże staram się jakoś do tego przygotować o ile to jest możliwe w ogóle.W związku ze ślubem mojego Maćka mam w planach wykonać parę prac, mam nadzieję że zdążę na czas.
Chcąc wyszyć poduszeczkę na obrączki buszowałam po internecie za wzorem , kilka wzorów krzyżykowych znalazłam, ale jak zobaczyłam hardangerowe podusie to inne jakoś tak zbladły. Postanowiłam więc nauczyć się tego ściegu, który z resztą zawsze mnie fascynował ale nigdy nie znalazłam czasu na naukę. Posiadam nawet jakieś stare czasopisma które kiedyś zakupiłam z myślą o nauce tego haftu a w folderze zachomikowane wzory . I ..............od dwóch wieczorów z językiem na brodzie dłubię ściegi , zaaferowana jak dziecko które otrzymało swoje pierwsze klocki Lego. Możecie sobie tylko wyobrazić jak strasznie się cieszyłam gdy wyszła mi krateczka, w zachowaniu i amoku haftowania przypominam chyba pierwszoklasistę a nie przyszłą teściową .
I proszę jak niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba, prawda?
Pierwsze próbki haftu Hardanger, wyszywam na razie muliną , nici i materiał do Hardangeru już zamówiłam i mam nadzieję że lada dzień do mnie przylecą.
Stare czasopisma , wydania specjalne, bardzo stare bo Strick kosztował wtedy 9600 zł zdobyty spod lady w Empiku.W każdej gazetce są piękne wzory i oczywiście kursiki obrazkowe dzięki którym mogłam pojąć o co w tym wszystkim chodzi.
A to przyczyna mojej fascynacji czyli inspiracje znalezione w sieci , sama nie wiem kto te cuda wykonał ale są przepiękne.